Witold Zapędowski – walking futbol, czyli sport, rekreacja, terapia
Jak sam twierdzi, w walking futbol zaczął grać trochę z przypadku. Szybko pokochał ten sport i odnosi w nim spore sukcesy. Na co dzień biznesmen, w młodości gitarzysta basowy. Założyciel walking futbolowej drużyny Cedepe Klaatu i kapitan reprezentacji Polski 60+, która kilka miesięcy temu zdobyła wicemistrzostwo świata na turnieju IWFF World Championships w Malmo.

Jakie miałeś pojęcie i wyobrażenie o walking futbolu pięć lat temu?
- W 2020 roku grałem z oldboyami w normalną piłkę i czasem spoglądałem na boisko obok, na którym panowie i panie grali w walking futbol. I tu powiem zupełnie szczerze, że moje pierwsze wrażenie było takie – oby nigdy mnie to nie spotkało, żebym musiał grać w coś takiego :-). Traf chciał, że niebawem dostałem zaproszenie od moich kolegów, którzy od jakiegoś czasu grali w chodzoną odmianę piłki nożnej. Byli to Jacek Lasota i Wojtek Włodarczyk, z którymi znałem się jeszcze z czasów gry w „normalną” piłkę. Wojtek akurat kompletował drużynę do Łódzkiej Ligi Walking Futbolu. Przełamałem się z tego względu, że każdej odmiany piłki starałem się w życiu spróbować. Graliśmy wtedy w rozgrywkach mieszanych męsko-damskich. To była dla mnie nowość i pomimo wcześniejszych uprzedzeń szybko mi się podobała taka formuła. Tak się złożyło, że drużyna, w której wystąpiłem (Jeże Zgierz) wygrała Ligę. Był więc sukces sportowy ale poza tym bawiłem się świetnie i głównie to zapamiętałem.
A więc to przypadek zdecydował, że jesteś dziś z nami…
- Trochę tak, choć już dużo wcześniej szukałem czegoś w rodzaju fit-futbolu, czyli aktywności łączącej trening piłkarski z zabawą. Jakieś pomysły krążyły mi po głowie ale sam nie wiedziałem konkretnie jak to miałoby wyglądać. Wyobrażałem sobie zajęcia dla ludzi aktywnych, dla amatorów, którzy kochają grać w piłkę, a przy okazji regularnie spotykają się ze sobą, rozmawiają, ćwiczą. I pod tym względem walking futbol idealnie się sprawdził i spełnił moje oczekiwania.
Jako człowiek bardzo aktywny przystąpiłeś do gry z marszu. Co byś doradził tym, którzy wahają się czy przyjść na trening będąc w wieku 50+, 60+, 70+?
- Przede wszystkim nie rzucać się na głęboką wodę od razu. Trzeba pamiętać w jakim jesteśmy wieku. Każdy z nas pamięta co wyczyniał „na trzepaku” jak miał kilkanaście lat ale te czasy odeszły bezpowrotnie. Bardzo ważna jest rozgrzewka i stopniowe dozowanie wysiłku. Dotyczy to zwłaszcza ludzi, którzy nie mają do czynienia ze sportem na co dzień. Ja niedawno skończyłem 60 lat ale 3-4 razy w tygodniu gram w „bieganą” piłkę z dużo młodszymi kolegami. Choć coraz częściej przegrywam, to nadal staram się z nimi konkurować. Regularnie odwiedzam też siłownię. Ale ktoś, kto przychodzi na trening raz w tygodniu i jest to jego jedyna forma aktywności nie może zacząć zajęć od normalnego meczu, bo to najkrótsza droga do odniesienia kontuzji.
Możesz się pochwalić swoją drużyną. Cedepe Klaatu to znana marka w środowisku walking futbolu.
- Trzy lata temu założyłem swój zespół, którego nazwa łączy firmę, której jestem założycielem i mój zespół rockowy, czyli symbol dawnych czasów. Lata spędzone na scenie nauczyły mnie, że życie to jest show. I to show staram się robić w każdej dziedzinie, którą się zajmuję, także w sporcie. Lubię coś tworzyć, budować, kreować. Raz jest to zespół księgowych w mojej firmie, innym razem zespół rockowy, a jeszcze innym drużyna piłkarska. Od podstaw stworzyłem firmę Cedepe i także od zera stworzyłem walking futbolową drużynę Cedepe Klaatu. Już taki mam charakter, że zawsze starałem się być przywódcą. Na podwórku choć byłem najmniejszy, to zawsze w zabawie miałem najwięcej zabawek, karabinów, piłek i dzięki temu skupiałem wokół siebie ludzi. W drużynie Cedepe Klaatu gra wielu moich przyjaciół. Wymienię tu na pewno Olka Riabko czy Tomka Śmiechurę, z którymi znam się od dwudziestu lat i z którymi gram nie tylko w Cedepe Klaatu ale także w reprezentacji Polski. Poznaliśmy się na różnych etapach życia, pochodzimy z różnych środowisk i łączy nas piłka nożna. W tym roku radzimy sobie doskonale. Cedepe Klaatu wygrało cztery turnieje – w Zgierzu, w Aleksandrowie Łódzkim, w Ciężkowie i w Charzykowach, pokonując najsilniejsze drużyny w Polsce. Oprócz sukcesów sportowych cieszy mnie też fakt, że z każdym turniejem czuję większą radość z uczestnictwa. Widzę, jak przez kilka lat ta walking futbolowa rodzina zbliżyła się do siebie, jak tworzy coraz większą wspólnotę. Poza tym mam wrażenie, że Cedepe Klaatu jest lubianą drużyną. Świadczy o tym chociażby fakt, że regularnie jesteśmy zapraszani na turnieje. Ten pozasportowy aspekt jest dla mnie bardzo ważny.

Logo Twojej firmy pojawia się też na koszulkach kilku drużyn grających w walking futbol. Dlaczego im pomagasz?
- Jeśli tylko mogę, to wspieram drużyny walking futbolowe. Pomagam też finansowo Stowarzyszeniu Walking Futbol Polska w organizacji wyjazdów drużyny narodowej. Każdy kto mnie zna, wie że nie robię tego dla zysku. Jest to dla mnie zupełne naturalne. Na razie nie wymaga to wielkich nakładów finansowych ale może to i lepiej, bo tam gdzie nie ma wielkich pieniędzy i wielkich interesów, tam jest zgoda, wzajemny szacunek i dobra zabawa. Wierzę, że walking futbol wcześniej czy później stanie się bardzo popularny, a my zawsze będziemy pierwszymi, którzy się nim zainteresowali i nikt nam tego nie odbierze. Zobaczmy jaką popularność ma obecnie nordic walking. Na tę popularność nordic walking pracował przez wiele lat. Uważam, że potencjał walking futbolu jest przeogromny i na pewno wkrótce eksploduje. I nie chodzi mi tu tylko o walking futbol w formie sportowej. Dużo większe pole do popisu będzie miała forma rekreacyjna, czy doskonała forma rozrywki dla każdego, bez wielkich nakładów finansowych, bez idealnych warunków infrastrukturalnych, bez przeszłości związanej z piłką nożną u osób, które chcą się zainteresować taką formą aktywności.
Wśród walking futbolowej rodziny jest zaledwie kilku byłych bardzo znanych piłkarzy. Dlaczego tak się dzieje, że w chodzoną odmianę piłki nożnej grają głównie amatorzy?
- Wydaje mi się, że wielu byłym piłkarzom, nawet tym, którzy grali wcześniej na najwyższym poziomie, brakuje już pasji. Dla nich gra z orzełkiem na piersiach w wieku 60 lat, to nie jest już wielkie wyzwanie. Oni tych wyzwań mieli dużo więcej w młodości. Dziś są wyeksploatowani, są przypadki, że przestali o siebie dbać, niejednokrotnie ważą dużo więcej niż powinni. Dla mnie piłka jest cały czas inspiracją. Wciąż kocham w nią grać. Nadal oddaję jej całe serce. Ten ogień został do dziś i to jest piękne. Spróbowałem tej gry, nie żałuję i będę zachęcał każdego, kto też chce spróbować, bo naprawdę warto. Uczestniczyłem ostatnio w turnieju World Championships w Malmo. Wcześniej grałem w turnieju w angielskich miastach Chesterfield i Redditch i z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że zawodnicy walking futbolu mogą być przykładem dla innych i wzorem do naśladowania. To oni w wieku lat 60+, 70+, czasem nawet 80+ są nadal aktywni i to im biją brawa kibice, często całe wielopokoleniowe rodziny.
Od dwóch lat regularnie grasz w reprezentacji Polski. Co znaczy dla Ciebie gra z orzełkiem na piersi?
- Zawsze byłem patriotą i starałem się godnie reprezentować mój kraj w każdej dziedzinie – prywatnie, w biznesie, czy w sporcie. Jako dziecko marzyłem o grze w reprezentacji, oglądając mecze Polaków na mistrzostwach świata. Odnosiliśmy wtedy wielkie sukcesy. Mnie udało się spełnić swoje marzenia dopiero w reprezentacji walking futbolu i przyznam się, że przez ostatnich kilkanaście lat już trochę o nich zapomniałem. Debiutowałem w 2023 roku w meczu towarzyskim z Anglią, organizowanym przez Walking Futbol Polska w 50. rocznicę wielkiego meczu na Wembley. Zremisowaliśmy 1:1, strzeliłem gola. Byłem z siebie dumny i bardzo szczęśliwy. Potem byłem na dwóch turniejach w Chesterfield i Redditch, gdzie mogliśmy się zmierzyć z najlepszymi reprezentacjami walking futbolu na świecie, bo za takie uważam drużyny z Wysp Brytyjskich. Zajęliśmy tam piąte i trzecie miejsce, co na pewno wstydu nam nie przynosi. Jak na razie największym turniejem, w którym grałem, był tegoroczny występ w IWFF World Championships w szwedzkim Malmo. Tych trzech dni nie zapomnę nigdy i powiem nieskromnie, że był to mój turniej życia. Te mistrzostwa były poprzedzone wielką osobistą tragedią, bo nie tak dawno, w wypadku samochodowym zginął mój 22-letni syn. I jak tu nie wierzyć w przeznaczenie, skoro w Malmo strzeliłem dokładnie… 22 gole. Gdy miałem już na koncie 13-14 bramek, to tak sobie przez chwilę pomyślałem, że może uda się dociągnąć do tej magicznej liczby. Udało się. Jestem przekonany, że Jędrek oglądał ten turniej z góry, czuwał nade mną i kibicował całej drużynie 60+, która wywalczyła tytuł wicemistrza świata. Po tym wszystkim zdałem sobie sprawę, że oprócz rozrywki, w jednej chwili walking futbol stał się dla mnie formą terapii. Fakt że możesz w trudnej chwili odrzucić złe myśli, wyjść do ludzi, spotkać się z nimi, skupić uwagę na czymś innym, jest nie do przecenienia. Jestem dumny nie tylko z siebie, ale z całej drużyny. Wszyscy mają swój udział w tym wielkim sukcesie. A że apetyt rośnie w miarę jedzenia, to już rozpoczynamy przygotowania do następnych mistrzostw świata, które w 2026 roku odbędą się w Australii.

Czy walking futbol to pasja?
- Dokładnie tak, mamy wspólną pasję. Ale naszą pasją nie jest sam mecz. Tu nie chodzi tylko o kopanie piłki. Liczy się cała otoczka – wspólny trening, podróż samolotem czy samochodem na turniej, wspólne odśpiewanie hymnu, mobilizujące okrzyki przed meczem. To naprawdę działa prospołecznie i prozdrowotnie. Na boisku spotykają się różni ludzie – jedni się bardziej uśmiechają, podchodzą do gry na luzie, drudzy walczą do upadłego, przeklinają, emocjonują się często ponad miarę. Na ten temat można napisać książkę socjologiczną czy psychologiczną. To jest podobnie jak w przypadku, gdy człowiek wchodzi do samochodu i siada za kierownicą. Wtedy wychodzi cała prawda o nim. Podobnie jest na boisku. Zagraj ze mną przez kilkanaście minut, a pokażesz kim jesteś, jakim jesteś człowiekiem, czy jesteś złośliwy, jak traktujesz przeciwnika, jak swoich kolegów, jak siebie traktujesz… I słowo najważniejsze w tej całej zabawie – rekreacja. Sport to może jeden procent, może dwa. Ten jeden procent napędza pozostałe dziewięćdziesiąt dziewięć procent do działania. Tutaj nikt się z nikogo nie śmieje, że jest słabszy, gorszy, mniej sprawny. Przyjdź i zagraj z nami. Nie będziesz żałował. Ja ze swojej strony mogę obiecać, że będę grał w walking futbol do końca życia.
