
NO TO GRAMY…
Jest połowa sierpnia. Szef International Walking Football Federaton Terry Rice proponuje mi organizację turnieju dla kobiet. – To fantastyczne, że walking futbol tak szybko rozwija się w Polsce. Imponuje mi, że w waszym kraju tyle kobiet gra w walking futbol. Naprawdę świetna robota – przekonuje Terry. Nie zastanawiam się długo – No problem. W październiku zrobimy turniej – odpowiadam, choć jeszcze nie mam w głowie sprecyzowanego planu działania. Kto zagra w turnieju? Na pewno Polska i Anglia. Bardzo szybko pozytywną odpowiedź dają też Szwedki. Peter Lundgren, szef walking futbolu w Szwecji ma tylko jedną prośbę. – Czy panowie też mogą przyjechać? Oprócz turnieju dla pań, panowie zagrają towarzysko z Polakami… Nie ma sprawy, przyjeżdżajcie. Pierwsze oficjalne mecze reprezentacji pań i panów, zarówno dla Polski, jak i dla Szwecji, będą na pewno wielkim przeżyciem. Terry informuje mnie w mailach, że na zawody chcą przyjechać też Walijki i reprezentantki Irlandii. Zapowiada się fantastyczny turniej. Pierwszy, historyczny turniej walking futbolu dla kobiet, ale… wiadomo, jakie są czasy. Coraz bardziej zaczynam przyglądać się doniesieniom dotyczącym COVID i związanych z tym prognozom na październik. Niestety nie są one zbyt optymistyczne.
NIE WSZYSCY ZADOWOLENI
Czas ucieka. Mamy już wrzesień. Walia i Irlandia rezygnują. – Jednak nie będziemy ryzykować. Odpuszczamy wszystkie wyjazdy zagraniczne do końca roku – piszą w mailach. No cóż – takie czasy. Nie mam do nich żadnych pretensji. Ustalamy z Terrym, że 24 października zrobimy wspólnie turniej dla kobiet pod nazwą 3 Nations Cup, w którym wezmą udział Polska, Anglia i Szwecja, w kategorii wiekowej 40+. Po kilku dniach chęć udziału zgłasza Litwa. – Przepraszam cię Ramute. Lista uczestników jest już zamknięta. Organizacja dużego turnieju w tych czasach to naprawdę spore ryzyko. Na pewno spotkamy się jeszcze w przyszłości – przekonuję przedstawicielkę walking futbolu z Mariampola. Nie jest zadowolona. Czy zrozumiała moje argumenty? Do dziś nie wiem. Tydzień wcześniej ma się odbyć w Anglii 4 Nations Cup dla panów z udziałem Anglii, Walii, Szkocji i Irlandii. Niebawem zapada decyzja, że 4 Nations Cup zostaje odwołany. Na placu boju zostajemy tylko my. To będzie jedyny międzynarodowy turniej walking futbolu, jaki odbędzie się w Europie w 2020 roku. Tylko czy się odbędzie…
NA NICH MOŻNA LICZYĆ
Czas rozpocząć rozmowy ze sponsorami. Ci, których nie znam osobiście, co zrozumiałe, zasłaniają się trudną sytuacją w kraju i na świecie. Pozostają wspaniali znajomi, na których zawsze można liczyć. Rafał Józefowicz z firmy Burnus Polska regularnie dba o to, aby zawodnicy mieli do dyspozycji kosmetyki marki Litamin i Kamill. Już po kilku dniach, paleta z kosmetykami ląduje w naszym magazynie. – Trzeba sobie pomagać – to krótka odpowiedź Grzegorza Brawińskiego (Ceramika, materiały budowlane, Zgierz, Sosnowa 19), który bez chwili zawahania wspomaga Stowarzyszenie. Gdy wysyłam smsa z informacją o turnieju do Pawła Lewandowskiego (EPL Project) nie spieszy z gratulacjami, tylko odpisuje błyskawicznie – Jak mogę pomóc Jaro? I naprawdę pomaga. Wspólnie z Łukaszem Nicińskim (Kinemedica) fundują medale, puchary i nagrody indywidualne. Do współpracy dołącza MOSiR Aleksandrów Łódzki i pracujący tam Artur Ilski. Każde nasze życzenie dotyczące organizacji nie stanowi dla niego problemu. Chcemy główne boisko, będzie główne boisko, chcemy cztery szatnie, będą cztery szatnie, chcemy maszty z flagami na środku murawy, będą maszty na środku murawy. Rzeczy, które przy rozmowach z innymi potencjalnymi gospodarzami turnieju stanowiły problem, na obiekcie im. Wł. Smolarka nie stanowią żadnego problemu. Burmistrz Aleksandrowa Łódzkiego Jacek Lipiński też deklaruje swą pomoc i wspiera nas w dążeniu do celu. Wielkie dzięki dla WAS wszystkich. Jesteście wielcy.
CHWILA ZAŁAMANIA
Każdy dzień od początku października wygląda podobnie. Godzina 10 i raport o liczbie zakażonych wirusem COVID. 2000, 3000, 5000, 10000… Anglia dopisuje Polskę do listy krajów ryzyka. Każdy, kto wraca z podróży do Polski poddawany jest kwarantannie. No to koniec. Cała nadzieja w Szwecji. Oni pewnie przyjadą i zagramy mecze towarzyskie, ale o turnieju możemy już zapomnieć. – Tylko spokojnie, porozmawiam z zawodniczkami – uspokaja Terry Rice, choć nie ukrywam, że ja tracę nadzieję. Na szczęście chwila załamania nie trwa długo. Już po godzinie jest decyzja – Przyjeżdżamy – długo patrzę na wiadomość od Terry’ego i nie mogę uwierzyć, że to prawda. Zawodniczki powiedziały, że podporządkują się kwarantannie po powrocie do Anglii i nadal chcą przyjechać. – To dla nas okazja, żeby przez chwile wrócić do normalności. COVID wykańcza nas nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Chcemy zagrać z Polską i ze Szwecją i przyjedziemy na turniej – informuje kapitanka reprezentacji Anglii Gail Redston.
NOWY GARNITUR
Tydzień do turnieju. Łódź i Warszawa w strefie czerwonej, Aleksandrów Łódzki w strefie żółtej. Nikt nie wie, czy za tydzień nie będzie odwrotnie. A może cały kraj odizoluje się od Europy i loty z dnia na dzień zostaną wstrzymane? Na razie imprezy sportowe mogą być organizowane, lecz bez udziału widzów. Czy podobnie będzie w następną sobotę? – Śledzimy sytuację w Polsce. Przyjedziemy i dostosujemy się do wszystkich zaleceń – zapewnia Bjorn Norden kapitan reprezentacji Szwecji. – Ja już kupiłem nowy garnitur, żeby na rozdaniu nagród dobrze się prezentować. Razem ze mną przyjedzie Alan Rose, szef sędziów IWFF. Jego doświadczenie na pewno pomoże twoim arbitrom – dodaje Terry. Wspaniali ludzie. Tak jak my w Polsce, skupieni wokół walking futbolu, pełni pasji i energii. Nie poddajemy się. Upływający czas nie jest dla nas przeszkodą, żeby nadal uprawiać sport.
WITAJCIE W POLSCE
Wszystko już wcześniej ustalone i zamówione, ale dopiero w ostatnim tygodniu ruszamy z produkcją pucharów, medali, statuetek, proporczyków, koszulek, ortalionów, banerów reklamowych i stu innych rzeczy. Regulaminy, protokoły, szczegółowy plan pobytu naszych gości, cała masa papierkowej roboty. Doba wydaje się za krótka. Zostały dwa dni do turnieju. Czwartek. Każdy w Polsce wie co ten dzień oznacza. Nie działają siłownie, baseny i kluby fitness. W sobotę zamykają restauracje Czy będzie można uprawiać sport? Jest decyzja. Można grać. Uff… Przybywajcie nasi goście!!! Piątkowy dreszczyk emocji już od rana. Angielki wstawiają na fejsa zdjęcia z lotniska. Uśmiechnięte, szczęśliwe… Wraz z nimi Terry Rice i Alan Rose. W Łodzi będą już przed 15. O 19.00 mają zaplanowany trening. Nie mogę się doczekać osiemnastej, kiedy w końcu ich zobaczę. Spotykamy się przed hotelem Campanile. – Terry, tak się cieszę – pamiętam o COVID, ale padamy sobie w ramiona i witamy się na klasycznego „misia”. – Jaro, my friend – mówi Terry na powitanie. Widzimy się pierwszy raz, ale witamy jak starzy przyjaciele. Przez ostatnie miesiące wymieniliśmy tysiące maili i wiadomości na messengerze. Po chwili dołącza do nas wiecznie uśmiechnięty Alan.
Auta już czekają, zawodniczki gotowe, ruszamy na trening. Mniej więcej w tym samym czasie swój lot do Warszawy rozpoczyna reprezentacja Szwecji. Powoli do mnie dociera, że to jednak prawda – turniej 3 Nations Cup odbędzie się zgodnie z planem. Angielki trenują bardzo ostro. Przez pierwsze pół godziny grają w normalny futbol, dopiero później zwalniają i przechodzą na walking. Alan w kilka minut wyjaśnia mi parę niejasności dotyczących przepisów do gry, o które pytali polscy sędziowie. Jutro przekażę im wszystkie cenne uwagi. Dogadujemy się bez problemu. Przydaje się doświadczenie z sędziowania beach soccera. Alan proponuje, żebyśmy jutro razem sędziowali jeden mecz. – Nie dam rady Alan. Moja przygoda z sędziowaniem to już przeszłość. Mam teraz masę innych rzeczy na głowie w związku z promocją walking futbolu w Polsce i nie jestem w stanie tego pogodzić. Bycie sędzią, to poważna sprawa – tłumaczę angielskiemu arbitrowi, który moją argumentację przyjmuje ze zrozumieniem. Jestem pewien, że nasi sędziowie Tomasz, Mateusz, Michał i Piotr, dadzą sobie radę beze mnie. – Super trening. Ekstra murawa. Dziękujemy – chwalą nas Angielki, które na koniec zajęć robią sobie pamiątkowe zdjęcie. Ustawiają się szeroko, zachowując zalecany dystans. Widać, że rozumieją, jaka jest sytuacja. Wracamy do hotelu, gdzie czeka kolacja. Nie w restauracji – w pudełkach. Restauracje nieczynne, nawet ta w hotelu. Dla Angielek nie ma problemu, wszystko świeże i smaczne. – Do jutra Jaro. Widzimy się po śniadaniu na odprawie – żegnamy się na kilka godzin. Tymczasem panowie i panie ze Szwecji wylądowali na Okęciu i przed północą dotrą do Łodzi. Ciężko zasnąć, gdy nazajutrz czeka nas tyle emocji. Ostatnie telefony. Podział ról na jutro. Edyta, Marek, Agnieszka, Jano, Victoria, Bart, Paweł, Olo, Marcin… Każdy musi wiedzieć, jakie ma zadania. Gdy przyjedziemy na stadion, nie będzie już czasu na tłumaczenie.
JEST PIĘKNIE…
Nareszcie sobota i… piękne słońce od rana. To ostatnia rzecz, która budziła nasze obawy. Miało padać, jest niemal bezchmurne niebo. Na odprawie z sędziami i przedstawicielami drużyn tylko 10 osób. Więcej nie można, bo nie pozwalają na to przepisy. Ustalamy reguły gry. Gramy w walking futbol, a nie w piłkę nożną dla ludzi 40+ i 50+. No running, no contact – takie są wytyczne. Sędziowie i zawodniczki dopytują o kartki. Za jakie przewinienie? Jaki kolor? W jakiej sytuacji? – Sędziowie zapomnieli dziś kartek – żartuję, starając się rozładować napięcie. Jak się później okazuje, kartki nie były potrzebne. Jedziemy na stadion w Aleksandrowie. O 10.30 rusza Szwecja, godzinę później Anglia. Pogoda bajeczna. Zielona murawa aż się prosi, żeby po niej… pochodzić. Polki przyjeżdżają indywidualnie. Każda wchodząc do szatni ma łzy w oczach. Koszulki z nazwiskami na wieszakach, niżej złożone w kosteczkę spodenki i getry. Jestem pewien, że ten widok zapamiętają do końca życia.
JESTEŚCIE WSPANIAŁE
Pierwszy mecz turnieju Polska – Szwecja. Hymny i pierwszy gwizdek. Ruszyły. Szwedki bardzo silne. Nie dajemy rady. 0:1 i koniec meczu. Nie było taryfy ulgowej. Gramy na poważnie. Nie wiem co działo się w szatni po meczu. Trener Wojtek Czyżycki na pewno sobie poradzi. Mam do niego zaufanie. Nie muszę tam iść i wygłaszać orędzia prezesa… Kończą się kolejne mecze. Z każdej strony widzę podniesione do góry kciuki naszych gości ze Szwecji i Anglii. Nie mam wątpliwości – wszystko idzie zgodnie z planem. Jest dobrze… Szwedki wygrywają z Anglią (3:0) i już wiadomo, że wygrają 3 Nations Cup. Panowie ze Szwecji dwukrotnie ogrywają Polaków (2:1 i 5:0) w spotkaniach towarzyskich. Trudno… Tak bywa. Jest materiał do przemyśleń, co zrobić, żeby następnym razem było lepiej. Ostatni mecz turnieju Polska – Anglia kobiet. Teoretycznie mecz bez znaczenia dla losów pucharu, ale jak przypomina mi trener Wojtek, to ostatnio z Anglią wygrał Kazimierz Górski w 1973 roku (2:0 w Chorzowie). Chyba ma rację. Trzeba to wygrać. Błąd Angielek przy wznowieniu gry z autu bezlitośnie wykorzystuje Asia Stachurska. Goool!!! Pierwszy, historyczny gol reprezentantki Polski w walking futbolu. 1:0 dla nas, ale do końca jeszcze duuużo czasu. Długo wyczekiwana końcówka meczu. Wynik bez zmian. Nic się już nie wydarzy? A jednak. Bez kontaktu z rywalką, na murawę pada Joy O’Neill. Kontuzja kolana na minutę przed zakończeniem spotkania. Co za pech. Z boiska Joy znoszą Szmidzia i Kasia. – To zdjęcie jest warte więcej niż tysiąc słów. Polki, jesteście wspaniałe – napisze potem na facebooku niebieskowłosa Dawn Richards.
Na szczęście ból szybko minie i Joy za kilka godzin pójdzie z nami na spacer po Piotrkowskiej. Koniec meczu. Wygrywamy z Anglią. Wspaniała chwila, duma, radość. Koniec turnieju. Coś, na co czekaliśmy z takim niepokojem przechodzi do historii. Nagrody, medale, wspólne zdjęcia i wracamy do Łodzi. Z szatni znikają kanapki, owoce i ostatnie pierogi, które bardzo smakują Szwedom, a ku naszemu zaskoczeniu niezbyt przypadły do gustu Angielkom. – Perfect, perfect, perfect – powtarza nieustannie wyraźnie podekscytowany Terry Rice. – Wysoko postawiliście poprzeczkę, jeśli chodzi o organizację turnieju. Ciężko będzie wam dorównać – śmieje się Peter Lundgren. Wszyscy zapraszają nas do swych krajów jak tylko sytuacja związana z pandemią się uspokoi. Kiedy to będzie? Tego nie wie nikt.
SPACER ZAMIAST BANKIETU
Ciepły sobotni wieczór. Wspólny bankiet, wspólne toasty, wspólna zabawa taneczna do rana – tak miało być po zakończeniu turnieju. Niestety nie było. Spotykamy się pod hotelem. Idziemy na spacer po Piotrkowskiej. Razem z nami Joy O’Neill. Na szczęście jej uraz nie okazał się zbyt groźny. Spokojnie, w małych grupach, inaczej niż planowaliśmy, ale jednak razem. Po drodze mijamy grupę kobiet protestujących po decyzji Trybunału Konstytucyjnego dotyczącej zakazu aborcji. Tłumaczymy naszym gościom o co chodzi. Dyskretnie biją brawa i patrzą z podziwem na młode dziewczyny, które pomimo późnej pory i coraz większego chłodu walczą o swoje prawa. Szacunek. Kilka minut po 22 odprowadzamy naszych gości do hotelu. Krótkie serdeczne pożegnanie. – Nigdy nie zapomnimy chwil spędzonych razem z wami. Było wspaniale, zapraszamy do nas – mówi Dawn Richards. – Na pewno przyjedziemy – odpowiadają zgodnie nasze reprezentantki.
DO ZOBACZENIA NIEBAWEM
Niedzielny poranek. Już o 10.30 trzeba odwieźć na lotnisko gości z Anglii. W moim aucie Terry, Alan i Kathryn Critchell, która całą drogę przegląda w telefonie zdjęcia z turnieju – Macie super zespół. Ooo… Ta zawodniczka z numerem 13 gra fantastycznie. Bardzo silna. Ciężko było grać przeciw niej – Kathryn pokazuje i chwali naszą kapitankę Ewelinę Chmielewską. Jeszcze tylko wspólne zdjęcie tuż przed wejściem do hali odlotów i Anglicy mogą wracać do domu. Kilka godzin później w drogę powrotną udają się reprezentantki i reprezentanci Szwecji. Z jednej strony wielka ulga, że turniej już się szczęśliwie zakończył, a z drugiej żal, że coś, na co tak bardzo czekaliśmy, już jest za nami. Do zobaczenia nasi przyjaciele z walking futbolowej rodziny. Na pewno spotkamy się niebawem. Jeszcze będzie przepięknie…
JARO
Turniej odbył się pod patronatem PZPN „Piłka dla wszystkich”
Partnerzy turnieju: Centrum Medyczne Kinemedica, EPL Project, Burnus Polska, Taxi Plus, MOSiR Aleksandrów Łódzki, Ceramika – materiały budowlane (Zgierz, Sadowa 19).